poniedziałek, 14 stycznia 2013


NIECO O PAMIĘTNIKACH I PAMIĘTNIKARZACH
Wiadomość o konkursie na pamiętnik chłopa docierała na wieś rozmaitemi drogami.
Przedewszystkiem poprzez prasę. Organ Stronnictwa Ludowe­go „Zielony Sztandar” wymieniany jest najczęściej. Po nim idą „Ga­zeta Grudziądzka”, „Wyzwolenie”, „Gospodarz Polski”, „Gazeta Chłopska” i „Chłopska Prawda”, rzadziej pisma rolnicze i spółdziel­cze: „Przewodnik Gospodarski”, „Społem” i t. p. Kilku wspomina, że dowiedzieli się o konkursie z „Gazety Świątecznej”. Dwuch po­wzięło wiadomość z tygodnika „Pion”, jeden wyczytał ją w „Głosie Nauczycielskim”, w jednym wypadku podano tygodnik „Kobieta Współczesna”.
Do pamiętnikarzy młodych, skupionych w organizacjach mło­dzieżowych, wiadomość dochodziła przez organy związków: „Wici” są wymieniane bardzo często, rzadziej „Siew”, „Młoda Wieś”, „Strzelec”, „Gazeta Strażacka” bardzo rzadko.
Wielu pamiętnikarzy dowiadywało się o konkursie drogą po­średnią, a więc od sąsiadów, kolegów, nauczycieli, zaś młodzież na ze­braniach swoich organizacyj. Na tych zebraniach omawiano nawet szczegółowiej sprawę pamiętników. Wynikały z tego powodu na­wet starcia. Pisano zwierzenia najczęściej w tajemnicy i tej tajemni­cy zazdrośnie strzeżono. Jedna z pamiętnikarek, członkini koła Mło­dzieży Wiejskiej, pisze: „po chwili namysłu odzywam się do kole­gów — ja spróbuję tego szczęścia, może mi się uda, a jeden z ko­legów powiada — gdzie tam babom zabierać się do pisania pamiętni­ka, dużo baby zastanawiają się nad życiem, umią tylko przy kuchni rządzić i nic więcej! Aha! pomyślałam, przez ciebie ptaszku prze­mawia zazdrość i chytrość, bo jestem pewna, że zaczniesz pisać, bo nie nadarmo tak oczy wytrzeszczasz i ucho nastawiasz do mówiącego kolegi, więc boisz się żebym nie napisała od ciebie lepiej. Gdy on powiedział, że baby nic nie wiedzą, tem ja większych chęci nabra­łam, by postarać się że i „baby” coś umią. Między nim a mną był zawsze wyścig, a teraz mam być za jego plecami — nie! — na to nie pozwoli moja ambicja!”
Myśl pisania pamiętnika dojrzewała niekiedy zwolna, może w to­ku wymiany zdań. Tu i owdzie spotykamy wzmianki, świadczące o   takiej ewolucji, gdy chodzi o zrozumienie istoty konkursu. Stąd także płyną częste dopiski, uzupełnienia, bądź załączane odrazu do pamiętnika, bądź przesyłane później. Wogóle łatwo odróżnić pa­miętniki pisane przez tych, którzy o konkursie dowiedzieli się przy­padkowo, od bliższych czy dalszych znajomych, od pamiętników, po­wstających pod bezpośredniem wrażeniem tekstu odezwy. Wiado­mość z drugiej ręki wysuwała na miejsce poczesne sprawę nagród i   ich wysokość, stąd u takich pamiętnikarzy niezrozumienie intencji i społecznego znaczenia pamiętnika, a szukanie doraźnej, osobistej korzyści przez podjęcie trudu pisania zwierzeń — o jednej jakiejś zgryzocie rodzinnej, o zadłużeniu, położeniu bez wyjścia, na jednej, dwu stroniczkach papieru listowego.
Rękopisy nadchodziły w ciągu paru miesięcy, częstokroć z da­leka — z Wołynia i Wileńszczyzny, ze wsi „zabitych deskami od świata”, z kolonij powstałych na skutek akcji osadniczej, gdzieś z głuchych lasów, oddalonych o kilkanaście i więcej kilometrów od urzędu czy agencji pocztowej. Gazety są tam rzadkością, sołtys do wsi przynosi pocztę raz na tydzień czy raz na dwa tygodnie. Stąd zrozumiałe opóźnienia w nadsyłaniu rękopisów. Ktoś podaje np. jako przyczynę opóźnienia, że numer gazety z października wpadł do jego rąk dopiero przy końcu listopada (...) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz